Historia Magistra Vitae

Jak wszyscy wiemy XVIII wiek to był koniec polski, najpierw wielka wojna północna, fatalna polityka zagraniczna Sasów oraz brak reform, wszystko to miało finał w rozbiorach.
Pytanie jest czy było to nieuniknione, czy jednak można by było tego uniknąć.
Wyobraźmy sobie że w 1525 zamiast hołdu pruskiego mamy pełne wcielenie prus zakonnych do polski.
Historia idzie dalej, królowie elekcyjni, XVII wiek, różnice są takie że i Batory i Waza zwalczają panowanie magnaterii, np. Rokosz Zebrzydowkiego skończył się egzekucjami jego inicjatorów oraz ukaraniem wszystkich co brali w nim udział.
Z rosją i turcją mamy wszystko historycznie (do powstanie chmielnickiego), jednak ze szwecją idzie lepiej, dzięki dodatkowej sile w postaci prus oraz szczęściu udaje nam sie zdobyć Estonie, w między czasie udało sie zbudować odpowiednio dużą flote oraz zawrzeć długie sojusze z Danią, co znaczy że szwedzi mogą już tylko marzyć o łatwych zwycięstwach jak te w realu.
Następnie mamy powstanie Chmielnickiego, mamy żółte wody, korsuń (załóżmy że połowie wojska udaje się wycofać na czas lecz hetmani i tak wpadają do niewoli), dochodzi w końcu do Piławiec, król umiera tak jak było lecz zamiast trzech nieudolnych regimentarzy mamy jednego okrutnego ale utalentowanego Jareme któremu dzięki strategii i dodatkowym siłom spod korsunia udaje sie całkowicie zmiażdżyć kozaków biorąc w niewole nawet Chmielnickiego, tatarzy widząc skale pogromu szybko uciekają by po paru tygodniach rozpocząć negocjacje pokojowe. Teraz jest dylemat, czy:
-wymordować jeńców oraz utopić we krwii bunt tak by już nigdy kozacy sie nie buntowali
-rozpocząć rozmowy pokojowe których końcem było by coś na rodzaj ugody Hadziackiej
W tej alternatywie wybrałem ugodę "Piławiecką" (Hadziacką jakby ktoś sie pogubił), mamy więc RP trojga narodów. Rosja widząc naszą potęge daje sobie spokój o podbiciu ukrainy oraz białorusi+ Smoleńska i wkrótce razem z nami (może jeszcze z Austrią) wyrusza na Turków. Po ciężkich walkach Chanat krymski nie istnieje, Mołdawia wraz z zachodnią i centralną częścią Chanatu oraz samym krymem wchodzi do RP a wchodni do rosji. Kolejne 30-40 lat do 1700 roku to rozwijanie kraju przy ciągłym kontrolowaniu sytuacji za granicą.   
Kiedy w końcu nastaje 1700 polska ma granice jak w 1619 roku plus prusy, estonie, mołdawie i prawie cały chanat krymski. Brandenburgia jest silna ale mając wszędzie silnych sąsiadów  jest zmuszona szukać sojuszników w niemczech zachodnich (a nie w prusach które nie istnieją), Rosja prócz marnych terenów nad morzem czarnym (wschodni chanat) nie zyskuje nic, kolonizcja syberii co prawda idzie dalej ale prócz lasów nic tam nie ma, Austria staje się mocarstwem szybciej niż to było w rzeczywistości ale jest małym zagrożeniem dla polski. Francja, turcja i państewka niemieckie tylko czekają na chwile słabości wiednia. Imp. Osmańskie może zaatakować tylko Mołdawie w której zostało zbudowanych wiele twierdz jak Kamieniec, Szwecja zaś w między czasie by uniknąć zniszczenia przez wrogów zostaje uległym RP państwem tracąc na tym południową szwecje plus wyspy na rzecz Danii (niech Dania też będzie sojusznikiem) jednak ciągle ma niepodległość zaś Finlandia i Ingrii (region w którym jest dzisiaj St. Petersburg) należą cały czas do niej.
Jak sądzicie czy pomimo takich sukcesów i tak by nas rozebrali?? W tej alternatywie przyszłość zapowiada sie dobrze ale niestety to tylko alternatywa. Kraj zamiast spalonych wiosek ma nowe, magnateria nie ma historycznej władzy, armia liczy min. 100 000, na dodatek mamy najsilniejszą na Bałtyku flote.
Kontrolujemy Szwecje oraz mamy sojusze z Danią, Hiszpanią oraz optymalne stosunki z Francją, Autrią i Turcją. Z rosją na razie pokój lecz rosja chce nowej ziemi (kaukaz już zdobyty a marsz na wschód nie ma końca), jednak w razie wojny prócz silnej polskiej i litewskiej armii są tysiące kozaków oraz świetnie wyszkoleni szwedzi. Jak sądzicie, jak by dalej poszły losy tej alternatywnej polski?